poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Kuba!


Dziś chciałam zaprosić Was, moich czytelników, na krótką wycieczkę po Kubie (tak upragnionej dla wielu). Mam nadzieję, że będzie to nieco wyimaginowana przejażdźka! ;)


 Wyspa ludzi biednych, wyspa ludzi szczęśliwych!

Nie wiem, czy wiecie, ale pomimo reżimu politycznego, jaki jest na Kubie, ludzie tam żyjący należą do jednych z najszczęśliwszych. O tym opowiadali uczestnicy  wyprawy na Kubę. Byli oni gośćmi Festiwalu Republica Femenina II, którzy pojechali na Kubę na 3 miesiące z warsztatami teatralnymi "Poznan libre" (marzec 2009 r.), aby wspólnie pracować z lokalnymi artystami. Ówczesne opowieści ...
... utkwiły mi bardzo w pamięci głównie z powodu tego, że odkryłam całkiem inną Kubę. 

Przede wszystkim Kuba jest podzielona na strefy dla turystów i dla rdzennych Kubańczyków. Jest to baaardzo pilnowane przez władzę, aby turysta nie wszedł na teren dla niego nieprzeznaczony. Czyli oznacza to w praktyce, że jadąc na wycieczkę z biura podróży, ląduje się w pięknym kurorcie na Karaibach i często nawet się nie wie, co jest tuż obok. A obok jest zwykłe, biedne życie ludzi urodzonych i żyjących w tej złudnej oazie. Jednak to życie (wydać mogłoby się) wcale nie jest szare. Wręcz przeciwnie jest niezwykle kolorowe! Bo tak: słońce jest, tequila jest, dobre cygarasą, muzyka jest, taniec i śpiew też są. Więc co jeszcze do życia jest potrzebne? Przeciętny Kubańczyk powie, że nic. Doda jeszcze, że opieka medyczna na wysokim poziomie, super szkoły są i to zapewnione przez (komunistyczną) władzę. Jedyne co pozostaje, to cieszyć się dniem codziennym i nie narzekać. I tak też oni czynią. Życie upływa im na przesiadywaniu w słońcu, na tańcu, na rozmowie... . Co tam, że pracy nie ma, że brakuje prawie wszystkiego, że biednie jest strasznie, bo wszystko zabiera "góra", że częste kontrole też są. Ważne, że słońce, alkohol i taniec są. 

I tak, turysta nie wchodzi na nie swój teren, tubylec również nie opuszcza swojego, chyba, że po ścisłej kontroli. Nawet sklepy są podzielone te dla turystów i te dla "swoich". A turysta nawet po takim pobycie nawet nie będzie wiedział, że płacił innymi pieniędzmi niż mają mieszkańcy (ich pieniądz ma znacznie mniejszą wartość). Nikomu nie przeszkadza to, że wszyscy wszystkich śledzą i wszyscy na siebie donoszą "górze". Turysta wychodzący zza kurortu (jeśli już to uczyni, a raczej nie, bo po co, skoro ma się w nim wszystko, a plaża jest najważniejsza) również będzie miał "ogonek" za sobą i nie będzie nawet o tym wiedział.

Mówiąc jeszcze innymi słowy, dostać się na "prawdziwą" Kubę jest strasznie trudno. Ale nie jest to niemożliwe, jak mówili realizatorzy "Poznan libre". A jak już się dostaniemy, to przy wjeździe jest wszystko dokładnie, skrupulatnie sprawdzane i notowane, by nic nie zostało na wyspie czy nie zagubiło się, by wszystko co wwozimy, żebyśmy też wywieźli. Nawet jakby chciało się coś "zgubić" i zostawić biednemu Kubańczykowi, to jak zostanie to znalezione u niego, zapewne trafi do więzienia za posiadanie czegoś, co nie należy do niego. A na Kubie nic prawie niewarty w Europie aparat fotograficzny, jest wart fortunę. Ale co z tego, jak im "nie wolno". 

Oczywiście nie wszyscy są biedni, Kubę, którą widzimy w mediach, w kurortach, w strefach dla turystów to Kuba ludzi "władzy", mających piękne posiadłości, tereny i pieniądze. Pytanie czy rzeczywiście swoje i zasłużone? Przeciętny Kubańczych lwią część pensji musi oddać państwu i niewiele jemu samemu zostaje. Ale mimo tego, jest to przystań ludzi niezwykle szczęśliwych! Nie napotka się tam ludzi narzekającyh, lecz cieszących się życiem, uśmiechniętych, opalonych i tańczących. Podobno Kubańczycy rodzą się z genami, w których mają zapisane zdolności muzyczne, taneczne i artystyczne. O tym czytałam gdzieś kiedyś, że tak stwierdzili naukowcy. I prawdą jest, że oni rzeczywiście mają taniec i muzykalność we krwi! (Zazdroszczę!) Bo tam wszyscy potrafią tańczyć. tworzyć sztukę... A to sprawia, że są tak niezwykle szczęśliwi.

Jedynie ci z mieszkańców Kuby, którzy znają "inny" świat, który jest bliski nam, Europejczykom, mogą przyznać, że nie jest tak różowo, ale nie powiedzą tego na głos, bo to grozi surowymi sankcjami ze strony "góry", która nie pozwoli sobie na jakiekolwiek zrywy przeciwko sobie.

Czy kiedyś będzie tak, jak być powinno?

Coraz częściej w mediach od czasu do czasu pojawiają się informacje o buncie przeciwników reżimu. Jednak szybko wszystko jakimś "cudem" znika. O Kubie przed kilkoma dniami zrobiło się głośno, kiedy w tragicznym wypadku samochodowym zginął Oswaldo Payá Sardiñas, jeden z czołowych opozycjonistów reżymu Fidela Castro i jego brata. Tutaj link do artykułu na temat 53 lat dyktatury i opozycji na Kubie (w jęz. hiszpańskim). W dniu pogrzebu zatrzymano 25 aktywistów, za propagowanie idei wolnościowych, jak również władze nie dopuściły do przyjazdu czołowych światowych polityków, popierających działalność zmarłego opozycjonisty. Cóż, jak na razie nic nie wskazuje na to, by na wyspie miałoby się coś zmienić. Fidel Castro i brat ciągle niepodzielnie rządzą twardą ręką. Choć, mówi się poza granicami, że opozycja kubańska staje się coraz liczniejsza i być może przez to coraz silniejsza. 

Nie chciałabym tutaj opowiadać się za niczyją stroną, ani, żeby w moim poście powiało za dużo polityką, nudą, czy powagą, jednak dziwnie mi patrzeć na taką piękną Kubę i tym samym na taką zniewoloną Kubę. Ja nie potrafiłabym żyć w takim kraju. Dlatego bardzo mi szkoda jego mieszkańców, nawet jeśli oni sami tak nie uważają (bo pewnie dlatego, że nie znają innego sposobu na życie). A 53 lata dyktatury to nie jest krótki czas.

Kilka słów o terytorium kubańskim.

Archipelag kubański stanowi blisko 4 tysiące wysp o różnej wielkości. Najbardziej znana jest Isla de Cuba oraz Isla de la Juventud. A wszystkie otacza biały piasek i przejżyście lazurowa woda. Tym samym najbardziej znanym, poza stolicą La Habaną, jest Varadero. Więcej możecie przeczytać (po hiszpańsku) tutaj. 

Bez wątpienia Kuba jest niezwykłym miejscem na ziemi. Warto kiedyś je odwiedzić. Jedyne, co bym chciała, jak już tam pojadę, to móc swobodnie poruszać się po wyspie (wyspach), bez obawy o to, że "władza" będzie śledzić każdy mój krok.

Dirty Dancing a Kuba!

Ilu z Was Kuba kojarzy się z 2 częścią Dirty Dancing? Ja myśląc o Kubie od razu mam przed oczami sceny z udziałem Katie i Javiera. Och! W tym filmie widać zdecydowanie piękną Kubę jako oazę spokoju, ale (na szczęście) też nie bez konfliktów i nie bez układów. Choć oczywiście w filmie dominuje główny wątek, uczucie między Katie i Javierem, wątki poboczne, pokazujące Kubę, też przykuwają uwagę.




Diarios!

Dla tych, którzy lubią śledzić ważne wiadomości o tym co się dzieje na Kubie i czytać prasę ogólnie, polecam dwie pozycje:


Na zakończenie wrzucam Wam jeszcze kilka fotek o Kubie, jakże miłych dla oka i dziękuję, że przeczytaliście troszkę przydługi mój post. :)

 









Zatem do następnego postu! :)

Un saludo!






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz